Mieszkańcy Borów Tucholskich błagali o pomoc. Zamiast wojska przyjechali ministrowie

Poszkodowani przez nawałnice błagali o pomoc wojska. Na miejsce przyjechali najpierw premier i ministrowie.

Premier Beata Szydło jest już na Pomorzu. Minister obrony zdecydował się oddelegować do pomocy poszkodowanym wojsko. Wciąż prawie 17,5 tys. odbiorców nie ma prądu, wyłączonych jest prawie 500 stacji transformatorowych średniego napięcia. Miejscowi twierdzą, że o wsparcie wojska prosili jeszcze w piątek. Wówczas jednak MON miał odmówić.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Beata Szydło poinformowała, że w zabezpieczenie i usuwanie skutków nawałnic włączyło się wojsko. Premier pojawiła się na miejscu katastrofy. Rozmawiała kilkanaście minut ze strażakami i przedstawicielami miejscowych władz, a następnie udała się w objazd do trzech miejscowości nad rzeką, aby obejrzeć skutki nawałnicy. Oprócz szefowej rządu do Rytla przyjechali też minister ochrony środowiska Jan Szyszko i szef MON Antoni Macierewicz.

Rytel to miejscowość najciężej dotknięta kataklizmem. Położona w Borach Tucholskich wieś ma nie mieć prądu nawet przez dwa tygodnie. Na agregacie pracuje miejscowy tucholski szpital. W Rytlu i okolicach od weekendu pracują strażacy, ale także mieszkańcy, a nawet turyści, którzy przyjechali w te okolice na wakacje. Ogromnym problemem, a zarazem niebezpieczeństwem okazał się Wielki Kanał Brdy – tu ciek wodny zatarasowały powalone drzewa. Jeśli kanał nie zostanie udrożniony przez opadami, mieszkańcom grozi powódź.

Premier “powinna ogłosić stan klęski żywiołowej. Już dawno powinno tu być wojsko. A wicewojewoda mi tylko powiedział, że nie wie, czy to realne, bo to kosztuje” – powiedział sołtys Rytla, Łukasz Ossowski, w rozmowie z “Gazetą Pomorską”, jeszcze przed ogłoszeniem przez MON decyzji o oddelegowaniu wojska do pomocy poszkodowanym przez nawałnice. Wedle jego relacji, już w piątek Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego dostało sygnały o tym, że potrzeba żołnierzy. Był to moment, w którym próbowano dotrzeć do harcerzy z obozu w Suszku. “Centrum połączyło się nawet z Ministerstwem Obrony, ale tam decyzja była jedna i przekaz był taki sam – nie ma takiej potrzeby” – opowiedział Ossowski.

Źródło: Dziennik