Państwo przestało działać? Prawie cały rząd PiS uczestniczy w kampanii samorządowej

parking

Puste gabinety i parkingi przed ministerstwami, liczne spotkania w terenie oraz kiepskie nastroje ministrów, wiceministrów i sekretarzy stanu to wynik ogromnej presji na rząd, by wspierał kampanie samorządową PiS. Centrala na Nowogrodzkiej ma poczucie nadchodzącej klęski i próbuje wszystkimi metodami przeciwdziałać fatalnemu wynikowi wyborczemu.

W PiS panuje przekonanie, że wielkie miasta są już w zasadzie przegrane. PiS nigdy nie miał dobrych notowań u dobrze wykształconych i zarabiających ludzi z ośrodków miejskich i trudno tu oczekiwać zmian. Jedyną nadzieję PiS jest prowincja, stąd gwałtowne ataki na PSL, który może zablokować marzenia ugrupowania władzy o przejęciu sejmików wojewódzkich.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Wszyscy ministrowie zobowiązani są do odbywania spotkań z wyborcami. Premier Morawiecki porzucił swój luksusowy gabinet w Kancelarii Premiera i próbuje przeobrazić się z milionera w zwykłego człowieka, przejętego sprawami zwykłych ludzi. Jednak jest w tym niewiarygodny i brakuje mu charyzmy, co przyznają nawet sami działacze PiSu rozczarowani fatalnym startem kampanii  w Sandomierzu. Zamiast spodziewanego sukcesu rozpoczęcie kampanii ugrupowania władzy spotkało się z niechętnym przyjęciem społecznym a protest rolników i apel szefa ludowców skutecznie zagłuszyły marketingowy bełkot o rzekomych sukcesach.

PiS chciał powtórzyć w kampanii samorządowej model wojny totalnej z opozycją, którą narzucił w przypadku wyborów uzupełniających na Podlasiu. Wtedy o włos z kandydatem opozycji wygrała Anna Maria Anders. Skupienie dużych rządowych sił na małym terenie zbudowało chwilową przewagę. Jednak dzisiaj na Podlasiu nikt się na to nie nabierze. Senator Anders więcej czasu przebywa w USA niż w Polsce i PiS boleśnie odczuwa skutki jej decyzji – miliony na podróże w pierwszej klasie czy ignorowanie spraw wyborców będą dużo kosztowały ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego.

Utrata zaufania społecznego jest zauważalna, chociaż propisowskie media prowadzą nieustanny propagandowy atak, mający na celu przykrycie grzechów PiS. Tyle, że to już przestaje działać, co pokazuje masowy odpływ widzów od Wiadomości TVP czy utrata słuchaczy Polskiego Radia. Propaganda ma to do siebie, że nie działa na demokratyczne społeczeństwa zbyt długo.