Dymisja szefa SOP opatrzona ckliwą historyjką. Ale jaka jest prawda?

Szef Służby Ochrony Państwa odszedł w atmosferze skandalu. Jako powód rezygnacji podano absurdalną historyjkę o wjeździe kierowcy premiera na zamknięte osiedle na sygnałach i budzeniu mieszkańców. Kierowca miał nie potrafić wyłączyć sygnałów. Problem w tym, że trudno w takie bajki uwierzyć. Barwna bajka miała najprawdopodobniej przykryć jakiś inny pisowski problem, który pojawił się wcześniej.

Według jednej z wersji, krążącej po dziennikarskich giełdach w Warszawie, chodzi o zażądanie głowy generała przez Amerykanów. PiS, nieustająco “robiący łaskę” USA, musiał by się na takie żądanie zgodzić. Ale to nie koniec domysłów. Pojawiają się plotki, że generał wyleciał za kompletny bałagan i serię wypadków w SOP. Czarę goryczy miał przelać wypadek rządowej kolumny, w którym ucierpiało dziecko.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Trzeba jednak przyznać, że ludzie w KPRM mają bardzo bujną fantazję. Wzruszająca historia o rzekomej trosce o śpiących ludzi na bogatym osiedlu mogłaby wywołać łzy w bardziej wrażliwych odbiorcach.