Jarosław Kaczyński na wczorajszej, wyjątkowo nudnej i przewidywalnej konwencji PiS, atakował kolejne grupy społeczne. Motywem przewodnim się strach, chociaż wielu komentatorów sceny politycznej rozumie go zupełnie inaczej niż prezes PiS. Wygląda bowiem na to, że Kaczyński panicznie boi się przegranej w wyborach, rozumiejąc, że nastąpi czas rozliczeń poprzedniej władzy. Kiedy cztery lata temu zapowiadał audyt rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz, zwolennicy PiS oczekiwali konkretnych działań. Teraz okazuje się, że zostali zwyczajnie oszukani, żadnych afer nie było a cała narracja o rozliczeniach legła w gruzach. Zostały tylko niespełnione obietnice.

Dzisiaj prezes PiS nie ma więc wyjścia, szuka na siłę wrogów. Z grubą warstwą makijażu, krzywiący się do kamer, krzyczący i atakujący, stał się politykiem już nawet nie tyle niewiarygodnym co śmiesznym. Bo co ma dzisiaj powiedzieć przeciętny wyborca PiSu, który uwierzył w te opowieści cztery lata temu? Weryfikuje słowa Kaczyńskiego porównując choćby rachunki – wszystko podrożało. Mleko, masło, chleb, prąd, woda… Lista nie ma końca.

Reklamy

Dlatego głównym wyzwaniem dla Kaczyńskiego jest dzisiaj znalezienie nowych wrogów. Bo to – w jego oczach – jedyna metoda na pozostanie przy władzy. “A po nas choćby potop”.

 

Poprzedni artykułRafalska wściekła. Przypomniano, jak policjanci dowozili jej hamburgery
Następny artykułKaczyński zaatakował homoseksualistów. Teraz dziennikarze zajmą się orientacją seksualną prezesa PiS