Minister Ardanowski chce jeść bobry. W głowie mu afrodyzjaki?!

Co się dzieje z ministrem rolnictwa? Chce wpisać bobry, chronione zwierzęta, na listę zwierząt jadalnych. Polacy są oburzeni, bo to nie tylko wyraz kompletnego braku zrozumienia roli zwierząt w ekosystemie ale też zwykła głupota.

Rząd najwyraźniej się nudzi, bo zamiast zająć się problemami rolników, rozmyśla o afrodyzjakach. W wypowiedzi dla mediów minister Ardanowski mówił właśnie o tych właściwościach… płetw bobra. Warto jednak przypomnieć, że bóbr jeszcze niedawno niemal w całości wyginął, w XIX wieku istniały tylko wyspowe stanowiska bobrów we wschodniej części Polski a kryzys liczebności bobrów na ziemiach polskich przypadł na lata 1850–1900.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Już w trzy lata od odzyskania niepodległości, w 1921 r., uznano bobra za gatunek ginący i wpisano go na listę zwierząt objętych całkowitą ochroną a po II wojnie światowej na terenie Polski bóbr występował skrajnie nielicznie: podczas inwentaryzacji w 1950 roku wykazano zaledwie jedno naturalne stanowisko na terenie Suwalszczyzny.

Dzisiaj minister Ardanowski chce najwyraźniej powtórki tego stanu. Co mu zrobiły bobry? Nie wiadomo, ale skoro o rolnikach mówił, że to pustka intelektualna to co może myśleć o tych zwierzętach?