Wojna u bram Europy? Turcja coraz bardziej poirytowana postawą amerykańskiego sojusznika z NATO

Czy grozi nam wojna? Szef MON Turcji poinformował amerykańskiego sekretarza stanu, Marka Espera, że jeżeli Waszyngton będzie nadal zwlekał ws. utworzenia strefy zdemilitaryzowanej w graniczącej z Turcją syryjskiej prowincji Idlib, Ankara zakończy współpracę z USA. Deklarację należy odnieść do współpracy obu państw w dążeniu do rozwiązania konfliktu syryjskiego. Tym niemniej oznacza pęknięcie w NATO na tle różnic interesów dwu członków Paktu – coś co może się powtarzać i co polskie władze i służby specjalne powinny uważnie śledzić z myślą o przyszłości.

W czasach „zimnej wojny” nie doszło do otwartego konfliktu Turcji z Grecją m. in.  dlatego, iż obydwa państwa były członkami NATO. Trudno było sobie bowiem wyobrazić realizację art. 5 Traktatu Waszyngtońskiego (atak zwrócony przeciwko jednemu lub kilku państwom członkowskim będzie traktowany jako atak przeciwko wszystkim sojusznikom) w sytuacji rozpoczęcia działań zbrojnych pomiędzy członkami Paktu. Ówczesne naciski Waszyngtonu na zwaśnione strony zrobiły swoje. Po rozpadzie ZSRR i Układu Warszawskiego NATO pełni m. in. rolę gwaranta bezpieczeństwa zewnętrznego państw członkowskich. Tymczasem Turcja stoi na stanowisku, że Stany Zjednoczone nie uwzględniają w swoich działaniach na Bl. Wschodzie strategicznych interesów swojego sojusznika. Odnosiło się to do dwóch wojen w Iraku i amerykańskiego modelu stabilizacji sytuacji w tym państwie, a obecnie do konfliktu w Syrii. Turcja, dysponująca drugą co do liczebności armią w NATO, nie odwołuje się wprost w swoich sporach z USA do zobowiązań sojuszniczych pomiędzy Waszyngtonem i Ankarą, ale np. jej ostatnie kontakty z Moskwą, w tym zakup rosyjskiego systemu obrony powietrznej S-400, mogą stanowić – zdaniem ekspertów Pentagonu – zagrożenie dla sił powietrznych NATO.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Kluczowym problemem w stosunkach amerykańsko-tureckich jest kwestia kurdyjska. Kurdowie są jednym z największych narodów nie posiadających swojego państwa, lecz od dawna konsekwentnie działających na rzecz samostanowienia. Największa społeczność kurdyjska  zamieszkuje Turcję (ok. 13 mil., przy czym w niektórych regionach południowo-wschodnich stanowi ona nawet 80% mieszkańców), która odmawia Kurdom należnych im praw, chociaż starając się o członkostwo w Unii Europejskiej złagodziła nieco swoją politykę. Kurdystan obejmuje jednak także graniczące z Turcją terytoria Iraku, Iranu i Syrii. Obydwie wojny w Zatoce Perskiej dały Kurdom irackim dużą samodzielność czyniąc z nich sojusznika USA, co bardzo niepokoiło Ankarę. Co więcej, amerykańskie i izraelskie służby specjalne zaczęły wyposażać w broń i szkolić bojowników kurdyjskich w nadziei  wykorzystania ich w działaniach przeciwko Iranowi. Turcja obawia się, że działania amerykańskie prowadzą stopniowo do powstania niezależnego państwa kurdyjskiego, a wyszkoleni bojownicy mogą kiedyś wywołać powstanie na terytorium Turcji. W rezultacie, w połowie lat 90-tych, wojska tureckie zajęły 30-kilometrowy pas ziemi za granicą turecko-iracką pod pretekstem działań przeciwko PKK (Partia Pracujących Kurdystanu), uznanej za organizację terrorystyczną. Przeprowadzały też ataki lotnicze na cele kurdyjskie. Sytuacja powtarza się obecnie w Syrii, gdzie tamtejsi Kurdowie proklamowali w styczniu 2014 r. niepodległość w regionie Rożawa, stanowiącym część historycznego Kurdystanu. Turcja chce stworzyć strefę zdemilitaryzowaną na przygranicznych terenach syryjskich, wysiedlić z nich syryjskich Kurdów wspieranych przez USA, a zrzeszonych w Ludowych Jednostkach Samoobrony (YPG) posiadających rzekomo kontakty z PKK i osiedlić tam 2 mln uchodźców syryjskich. Wg ostatnich wiadomości, Turcja przygotowuje się do operacji zbrojnej w strefie „na wschód od rzeki Eufrat”. Jednocześnie domaga się własnej strefy kontroli w północnej Syrii.

Konflikt na linii Waszyngton-Ankara, chociaż odległy od naszych granic, dotyka bardzo ważnej kwestii relacji sojuszniczych w ramach NATO po okresie „zimnej wojny”, skonfrontowanych z interesami narodowymi i polityką takiej czy innej ekipy rządowej. Pojawia się także problem spójności Paktu w nowej rzeczywistości.

źródło: Facebook