Wsadzili ją do suki i wywieźli poza Warszawę. Wypuścili w nocy

Funkcjonariusze odpowiedzą za przekroczenie uprawnień?

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


– Policjanci powiedzieli mi, że sanepid może skonfiskować mi wszystkie środki na koncie. Widziałam, jak obok mnie mdleje mężczyzna. Prawdopodobnie miał zawał. Ktoś rozpiął mu koszulę i zaczął go reanimować. Policja zaczęła go wlec w jakimś kierunku, ale nie była to karetka. Zgłosiłam policjantowi ponownie, że jest mi słabo i duszno, ale nie pozwolił mi wyjść poza kordon. To było przerażające – mówi Agnieszka Cyfka, uczestniczka sobotniego strajku przedsiębiorców.

– Poczułam woń gazu pieprzowego. Ponowiłam kolejny raz prośbę, że muszę wydostać się na świeże powietrze, bo bardzo źle się czuję. W końcu pozwolili mi wyjść, pod warunkiem, że mnie wcześniej spiszą. Dałam im więc swój dowód – dodaje pani Agnieszka.

Sam przebieg zatrzymania jest makabryczny i poddaje w wątpliwość jego zasadność. – Podjechał policyjny samochód i policjanci załadowali nas do środka. Było nas w nim ponad 20 osób. Byliśmy stłoczeni jak sardynki, siedzieliśmy ściśle jeden obok drugiego, a naprzeciwko funkcjonariusze. Nie było bezpiecznie. Ktoś z grupy zapytał, gdzie nas wiozą. Odpowiedzieli, że do Starych Babic. To ponad 20 km od Warszawy. Byłam przerażona, gdzie oni nas wywożą. Jechaliśmy ponad 30 minut – mówi pani Agnieszka.

Zatrzymanie bez możliwości kontaktu z adwokatem

– Spędziliśmy ponad pięć godzin, czekając aż nas spiszą. Wyszliśmy przed godziną 22 wieczorem. W czasie zatrzymania nikt nie poinformował mnie, że mam prawo do adwokata. O tym fakcie zostałam poinformowana dopiero na końcu, kiedy podpisywałam protokół. Zaznaczyłam w nim, że zatrzymanie było niesłuszne i bardzo stresujące oraz że złamano przepisy – mówi pani Agnieszka.

Źródło: money.pl