A miało być tak pięknie! Jeszcze rok temu premier Mateusz Morawiecki zapowiadał, że z tytułu podatku od amerykańskich gigantów wpłynie do naszego budżetu okrągły miliard złotych rocznie. I gdzieś to się rozmyło.

– W projekcie ustawy budżetowej na 2020 r. nie zostały zapisane wpływy z tzw. podatku cyfrowego. W tym zakresie kontynuujemy dyskusje na forum unijnym oraz OECD. Trwają też wewnętrzne prace analityczne – wyjaśniało sprawę dziennikarzom „Rzczpospolitej” Ministerstwo Finansów.

Reklamy

Sęk w tym, że jak pisze dziennik: „Przed kilkoma miesiącami odpowiedź resortu była dokładnie taka sama, gdy wiceprezydent USA chwalił Polskę za odrzucenie prac nad podatkiem”.

– Stanowisko polskiego rządu w sprawie podatku cyfrowego nie było jednolite i najpierw premier go poparł, potem się z niego wycofano, a w kwietniu, a więc w szczycie pandemii koronawirusa w Polsce, znów w debacie publicznej ten temat wrócił – mówi na łamach „Rzepy” Maciej Kawecki, były wiceminister cyfryzacji, dziekan Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie.

– Wystarczy jedno tupnięcie nogą ambasador Mosbacher, by po cichutku się z tego [podatku] wycofywać – dodaje szef jednej z firm e-handlu.

Źródło: Rzeczpospolita

Poprzedni artykułAndrzej Duda nie ma przyszłości. Odwróciła się od niego młodzież
Następny artykułRafał Trzaskowski: Potrzebna nam jest absolutna mobilizacja!