Morawiecki boi się Ziobry. Stosuje uniki i fortele, byle pozostać przy korycie

Co to za premier, skoro boi się ministra?

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Mateusz Morawiecki wykonał polityczny unik w grze, którą próbuje ustawić Zbigniew Ziobro. Premier w sprawie Konwencji Stambulskiej dał sobie czas potrzebny na przegrupowanie sił w starciu z ministrem sprawiedliwości, który od wyborów prezydenckich wyraźnie się zaktywizował.

Ziobro próbuje stawiać Morawieckiego w piekielnie niewygodnej dla niego sytuacji. Ostatecznie to premier stałby się twarzą decyzji ws. konwencji – jakakolwiek by ona nie była. W tej grze cele są dość jasno rozpisane. Ziobro i ci politycy PiS, którzy zawarli z nim sojusz, chcą utrącić premiera jako potencjalnego następcę Kaczyńskiego.

Kiedyś w polityce popularność zdobywało powiedzenie „jak nie wiesz, co zrobić, powołaj zespół”. Dziś ten pomysł twórczo rozwija partia rządząca, podnosząc go na jeszcze wyższy poziom instytucjonalny: „jak nie wiesz co zrobić, pchnij sprawę do Trybunału”. A prezes Przyłębska wrzuci temat do zamrażarki.

Dzięki TK prezes PiS odsuwa od siebie kłopoty. Prezes Trybunału zwana przez niego “odkryciem towarzyskim” ma za zadanie realizować polityczną wolę szefa partii rządzącej. I bez mrugnięcia okiem z tego zadania się wywiązuje.

Tak też należy odczytywać ogłoszoną wczoraj przez Morawieckiego decyzję o zaskarżeniu do TK tzw. Konwencji Stambulskiej, którą Polska ratyfikowała w 2015 r. Rządziła wtedy koalicja PO-PSL, a prezydentem był Bronisław Komorowski. W związku z Konwencją rząd już pięć lat temu oświadczył, iż będzie stosowana zgodnie z Konstytucją. W praktyce oznacza to, że Trybunał nie ma tu nic do roboty.

Źródło: onet.pl