Stop making stupid people famous – mówi znane amerykańskie powiedzenie. W przypadku Antoniego Macierewicza sprawdza się doskonale. Po co ciągnie on absurdalne teorie o zamachu, nie przedstawiając jednocześnie dowodów? Bo ten festiwal absurdu to doskonały sposób na podtrzymanie zainteresowania jego osobą, która bez tego jest pusta i bezbarwna.
Macierewicz poza Smoleńskiem nie ma już nic. Rzekomy zamach to najwyraźniej sposób na podtrzymanie gasnącej popularności. Nie wnosi nic do społeczeństwa, nie ma wartości dodanej. Idee skończyły się 20 lat temu. Teraz jest tylko spiskowa teoria dziejów. Nic ciekawego, dla najzagorzalszych wyznawców.
Żadnej bomby w Smoleńsku nie było. Był źle przygotowany lot, presja na pilotów, lądowanie w warunkach, które były nieodpowiednie dla tego samolotu. I tyle.
W Tupolewie były "zamierzone wybuchy"- mówi A. Macierewicz. Są na to jakieś dowody? – pytamy. W raporcie. A raport gdzie? W sejfie. Kiedy będzie dostępny? Jak go podpiszą wszyscy członkowie Podkomisji. Kiedy to zrobią? Jak się zapoznają z jego treścią. I tak już 5 rok.
— Czesław Mroczek (@czeslawmroczek) July 30, 2020
źródło: Twitter