Polityka zagraniczna Dudy to kpina [Opinie]

Andrzej Duda
Andrzej Duda

Duda ciągle się uczy. Szkoda, że tracą na tym Polacy

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


W polityce zagranicznej prezydenturę Dudy symbolicznie opisują dwa wydarzenia. Pierwsze, gdy prezydent nie odebrał telefonu od sekretarza stanu USA Rexa Tillersona. Było to w 2018 r. w okresie kryzysu w relacjach polsko-amerykańskich wywołanego nowelizacją ustawy o IPN, której zdecydowanie sprzeciwiał się Izrael. I drugie, gdy podczas konferencji prasowej w Pałacu Prezydenckim występował za identycznym pulpitem, co ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce Georgette Mosbacher.

Pierwsze wydarzenie świadczy o całkowitym oderwaniu od rzeczywistości i zahacza o manię wielkości. Protokolarnie sekretarze stanu USA nie są oczywiście równi prezydentom, ale też Stany Zjednoczone są mocarstwem i w związku z tym szefowie amerykańskiej dyplomacji regularnie spotykają się i rozmawiają przez telefon z prezydentami Rosji, Chin, Francji, premierami Wielkiej Brytanii czy też kanclerzami Niemiec.

Odmowa rozmowy z sekretarzem stanu USA świadczy o wyjątkowej fanfaronadzie i oderwaniu od rzeczywistości. Nie ma też nic wspólnego z obroną narodowej godności, gdyż o takiej rozmowie nie trzeba nawet informować opinii publicznej.

Występowanie jak równy z równym z ambasadorem to z kolei przejaw czegoś krańcowo odmiennego. Standardowym poziomem kontaktów ambasadorów są otóż dyrektorzy departamentów w ministerstwie spraw zagranicznych, a co jakiś czas wiceministrowie.

Prezydent z jednej strony odmawiając rozmowy z Rexem Tillersonem, a z drugiej dając się sfotografować z ambasador w sytuacji sugerującej równość stron, przechodził ze skrajności w skrajność. Od pseudomocarstwowości w stosunku do jednych do nadmiernej uniżoności w stosunku do innych. To stała cecha polityki państw drugorzędnych, z którymi tak naprawdę nikt się nie liczy.

Źródło: onet.pl