Pracownik Polskiego Radia i “Gazety Polskiej” gangsterem i bandytą? Mamy zeznania świadków [dokumenty]

Miażdżące uzasadnienie wyroku. 

Pracownik Polskiego Radia i „Gazety Polskiej” Piotr Nisztor stoi za kolportowaniem i publikacją nielegalnych podsłuchów z warszawskich restauracji. Według informacji „Gazety Finansowej”, „Polityki” czy „Sieci” Nisztor był współpracownikiem Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

Reklamy


Chcesz czytać  więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej.


Nisztor broni się, że działał jako dziennikarz, a CBA pod nowym kierownictwem nie chce potwierdzić, czy był on ich współpracownikiem. Jeżeli bowiem dopuszczał się tych czynów jako współpracownik CBA grozi mu bowiem wieloletnie więzienie.

Proceder, w jaki zaangażowany był obecny pracownik Polskiego Radia i „Gazety Polskiej”, mocno krytykowały ofiary przestępczej działalności Marka F. i innych ludzi z jego grupy. Adwokat Roman Giertych, którego nielegalnie nagrał osobiście domniemany współpracownik CBA, stwierdził, że uważa Nisztora za gangstera i bandytę.

Nisztor wytoczył za to pozew adwokatowi. Jednak sąd sprawę umorzył. Miażdżące dla pracownika państwowego radia jest natomiast uzasadnienie wyroku.

“Analiza zgromadzonego w przedmiotowej sprawie materiału dowodowego zdaniem Sądu daje podstawy do uznania, że całokształt okoliczności ujawnionych w toku rozprawy głównej przemawia za przyjęciem znikomej społecznej szkodliwości czynów, których dopuścił się Roman Giertych. Należy podkreślić, że samo formalne naruszenie przepisu nie jest wystarczające do przypisania danej osobie odpowiedzialności karnej. Dla uznania jakiegoś czynu za przestępstwo konieczne jest bowiem wykazanie, że narusza on istotne wartości społeczne, stając się przez to czynem karygodnym. Wychodząc z funkcji i cech prawa karnego trzeba więc stwierdzić, że odpowiedzialność karna wiąże się z czynem o takim stopniu społecznego niebezpieczeństwa, iż czyn ten jest karygodny. Element karygodności czynu, jako niezbędny element struktury przestępstwa, wprowadził ustawodawca w § 2 art. 1 k.k. (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 09 maja 2003 roku, sygn. akt III KK 217/02, OSNwSK 2003/1/941). Nie jest więc przestępstwem czyn wyczerpujący dyspozycję przepisu przewidującego karę, jeżeli szkodliwość społeczna czynu jest znikoma (nullum crimen sine periculo sociali). Innymi słowy tylko czyn, którego kryminalna zawartość bezprawia przewyższa stopień społecznej szkodliwości ponad znikomość stanowi przestępstwo, za popełnienie którego sprawca może ponosić odpowiedzialność karną. Nie każdy więc czyn karalny, realizujący znamiona czynu zabronionego jest karygodny. Karygodne są tylko takie czyny, które osiągnęły wyższy niż znikomy stopień społecznej szkodliwości, co oznacza, że więcej niż znikoma społeczna szkodliwość jest warunkiem bytu przestępstwa (art. 1 § 2 k.k.). W art. 115 § 2 k.k. zdefiniowano przesłanki oceny stopnia społecznej szkodliwości czynu, które mają charakter przedmiotowy i podmiotowy. Są to przesłanki ocenne, a należą do nich rodzaj i charakter naruszonego dobra, rozmiar wyrządzonej lub grożącej szkody, sposób i okoliczności popełnienia czynu, waga naruszonych przez sprawcę obowiązków, postać zamiaru, motywacja sprawcy, rodzaj naruszonych reguł ostrożności i stopień ich naruszenia. Określenie przesłanek decydujących o stopniu społecznej szkodliwości czynu wskazuje zaś, że ustawodawca przyjął dominującą w doktrynie teorię przedmiotowo-podmiotową, zwaną też kompleksową, odrzucając tzw. teorię całościową, która w różnych jej odmianach uwzględniała osobowość sprawcy, jego dotychczasowe życie, uprzednią karalność, nagminność przestępstw itp. Należy podkreślić, że wymieniony w art. 115 § 2 k.k. katalog okoliczności wpływający na stopień społecznej szkodliwości czynu jest ustawowo zamknięty, a w świetle powyższych ustaleń, nie mają wpływu na stopień społecznej szkodliwości popełnionego czynu takie okoliczności, jak dotychczasowe życie sprawcy (w tym karalność), jego właściwości i warunki osobiste, trudna sytuacja materialna i rodzinna itp. Trafne są więc stwierdzenie, że ustalenie stopnia społecznej szkodliwości czynu może nastąpić wyłącznie na podstawie oceny samego czynu, a nie na podstawie oceny jego sprawcy (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 19 października 2004 roku, sygn. akt III KKN 355/04, LEX nr 14299). Przenosząc te rozważania na grunt niniejszej sprawy należy podnieść, że zarówno okoliczności popełnienia przez Romana Giertycha zarzucanych mu czynów, jak i rodzaj i charakter naruszonego dobra oraz rozmiar grożącej szkody, doprowadziły Sąd do przekonania, że społeczna szkodliwość czynów jest znikoma. Przy ocenie stopnia społecznej szkodliwości czynów należało wziąć pod uwagę, wynikające z zeznań przesłuchanych świadków, zachowanie oskarżyciela prywatnego. Świadkowie szeroko opisywali działalność oskarżyciela, którą oceniali jako nieetyczną, niejednokrotnie na granicy prawa. Należy podkreślić, że w przedmiotowej sprawie Roman Giertych używając stwierdzeń, że uważa oskarżyciela za bandytę i gangstera, dał wyraz swojemu subiektywnemu przekonaniu, które skutkowało złożeniem przez niego zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa i występowaniu w sprawie w charakterze pełnomocnika pokrzywdzonych. Roman Giertych jako pełnomocnik”

 

Najbardziej wstrząsające są jednak zeznania ofiar Piotra Nisztora. Niektóre z nich wprost zeznały, że wymuszał on od nich pieniądze!

Świadek Andrzej Piechocki zeznał, że „pan Nisztor jest czarnym snem w moim życiu. To jedna z najobrzydliwszych postaci które w moim życiu spotkałem”. Stwierdził, że odnosi wrażenie że oskarżyciel prywatny z marnowania ludziom życia zrobił sposób na zarabianie pieniędzy. Oskarżyciel prywatny próbował rozpropagować jego osobę w jak najgorszym świetle, stosując metody, polegające na wysyłaniu posłańców z informacjami takimi jak „już cię maja., już cię zatrzymują”.” Przez wiele lat w administracji byłem poddawany takim naciskom. Poznałem ich mechanizm”- stwierdził. Piotr Nisztor opublikował informację że świadek był tajnym współpracownikiem służb, napisał książkę na jego temat, była ona jednym z elementów nacisku, były propozycje, żeby się spotkał z panem Nisztorem „i coś z tym zrobił bo po co mi taka książka”, padła propozycja, żeby zasponsorował jakieś stowarzyszenie, którego prezesem jest jakoby brat pana Nisztora. „Wtedy wydźwięk artykułów na mój temat będzie zupełnie inny”. Świadek stwierdził, że nie będzie płacił, nie płacił, bo to jest uleganie szantażowi. W stosunku do świadka toczyło się postępowanie karne, oskarżyciel prywatny miał dostęp do akt śledztwa, wykorzystał je w książce. „Ubecka robota”- stwierdził- „trzeba mieć kolegów którzy wynoszą tajne dokumenty”. Zeznał, że chciał napisać do prokuratury o popełnieniu przestępstwa poprzez ujawnienie materiału ze śledztwa, ale zrezygnował. „Moja ocena oskarżyciela jest taka bo uważam za świnie i ubecką gnidę, ponieważ zostałem zapytany o swój stosunek i innych słów nie mogę użyć”- stwierdził. Nacechowane tak intensywnymi emocjami zeznanie świadczy o silnym konflikcie między świadkiem a oskarżycielem prywatnym, należy je więc oceniać ze szczególna ostrożnością. Daleko idąca niechęć świadka do oskarżyciela prywatnego nie musi jednak prowadzić do wniosku o konieczności automatycznego wykluczenia wiarygodności tego dowodu. Subiektywne poczucie krzywdy świadka nie usuwa z pola widzenia Sądu faktu, że zeznanie potwierdza wersję Romana Giertycha i Jana Pińskiego odnośnie tego, że oskarżyciel prywatny postrzegany był jako osoba kontrowersyjna, stosująca co najmniej nieetyczne metody postępowania.